Książki, które rozrywają mi serducho to rzadkość. Są pozycje, które wzruszają, ale takie, które wyciągają na wierzch skrywane długo emocje zdarzają się raz na długie miesiące. „A gdyby tak ze świata zniknęły koty” to właśnie ta książka, która wyciska łzy, plącze myśli i zmusza przemyślenia tego, co dla nas ważne.
Pewnego dnia młody listonosz prowadzący spokojne, niczym nie wyróżniające się życie, dowiaduje się, że ma guza mózgu, a co za tym idzie – że nie zostało mu zbyt wiele czasu. Wówczas w jego domu pojawia się diabeł, który oferuje bohaterowi wydłużenie życia o kolejny i kolejny dzień, ale w zamian za to, ze świata znikają kolejne jego elementy. Czy listonosz zgodzi się na to, aby usunąć ze świata to co dotychczas było dla niego ważne?
To teoretycznie cienka książeczka z kotem na okładce, która napisana jest w bardzo prosty sposób. Praktycznie, świat przedstawiony przez autora pokolorowany jest całą paletą emocji – od zaskoczenia, przez smutek, po radość i strach. Jak czuje się człowiek w obliczu śmierci? Jakie myśli mu towarzyszą?
To, przed czym nie uciekniesz…
Autor zderza nas z rozważaniami nad tym co nieuchronne – nad życiem i śmiercią. Nad sensem naszego istnienia i poszczególnych decyzji, które podjęliśmy. Nad skomplikowanymi relacjami z innymi ludźmi, strachem przed tym co nadejdzie… Wiele osób powie – banały, wyświechtane frazesy, prawdy, które zna każdy rozgarnięty człowiek. Moja odpowiedź? Możliwe, ale wielu z nas o nich na co dzień zapomina.
Myślę, że odbiór tej książki i poziom wzruszenia zależy od naszych doświadczeń życiowych. Nie każdego ta pozycja poruszy tak jak mnie. Na początku byłam zaskoczona nieco magicznym pomysłem na fabułę, potem zaczęłam obawiać się co będzie dalej, co tym razem wymyśli diabeł…
Na końcu łzy płynęły ciurkiem, gdyż w losach bohatera widziałam odbicie swoich przeżyć, wątpliwości i doświadczeń. Znów poczułam tęsknotę za bliską mi osobą, którą na co dzień skrywam głęboko w serduchu.
Sporo czytałam opinii o tym, że zakończenie jest rozczarowujące, uważam jednak, że to co niedopowiedziane zostawia czytelnikowi przestrzeń na własne rozważania. Wydaje mi się, że tej książki nie warto byłoby kończyć inaczej.