W młodości czytałam bardzo mało i nierzadko wtedy, gdy musiałam. Później lekko to się zmieniło z przyczyn zawodowych – chcąc poszerzać kompetencje, pochłaniałam wiele książek biznesowych, branżowych. To nie było jednak czytanie dla przyjemności (aczkolwiek wartościowe). Nadszedł jednak moment, w którym zaczęłam czytać dla relaksu, uprzyjemnienia sobie czasu, poszerzenia horyzontów. Nie były to imponujące ilości, ale w pewnym momencie na „liczniku” było ponad 120 tytułów w rok. Jak udało mi się przeczytać i przesłuchać tyle książek?
Zacznijmy od tego, że jednym z ważniejszych elementów jest motywacja do czytania. Jeśli nie widzisz plusów z obcowania z literaturą, to trudno będzie Ci czytać więcej, bo i po co? W tym czasie możesz przecież zrobić wiele innych ciekawych rzeczy? Jaka jest zatem moja motywacja do czytania?
▪ Moja głowa w trakcie czytania odpoczywa od codziennych obowiązków – odcinam się od pracy, listy „to do” i wszelkich problemów i skupiam się na świecie opisywanym przez autorów. Oczywiście – wówczas mózg pracuje (czasem na wysokich obrotach), ale w zupełnie inny sposób.
▪ Poznaję inne punkty widzenia na różne kwestie – to poszerza moją perspektywę i pozwala zrozumieć postrzeganie świata przez innych ludzi – to bardzo ożywiające i inspirujące.
▪ Zyskuję inspiracje – pracuję w marketingu, gdzie szukanie nowych pomysłów jest super istotne. Stykając się z różnymi „światami” pobudzam głowę do myślenia i nie raz po daną lekturę kończę z garścią pomysłów do zrealizowania
▪ Poszerzam swoje słownictwo – kontakt z literaturą pozwala na pracę nad własnym językiem, co znów przydaje mi się w pracy, w którym sprawne operowanie słowem jest bardzo ważne.
▪ Poznaję odległe kultury i miejsca – za to kocham reportaże i literaturę podróżniczą. Dzięki temu dowiaduję się więcej o świecie i wychodzę poza swoją strefę komfortu. Wiem więcej o miejscach, do których być może nigdy nie dotrę.
▪ Zyskuję nowe tematy do rozmów – przeczytane książki, ciekawostki, które z nich wyciągam są często dobrym punktem zaczepienia w rozmowach, szczególnie w tzw. „Small talkach” – to niezwykle pomocne, gdy masz problem z prowadzeniem rozmów o pogodzie 😉
Jak to się stało, że czytam tak dużo nie zaniedbując przy tym swojej pracy, partnera i wszelkich obowiązków? Dla chcącego nic trudnego, aczkolwiek zdaję sobie sprawę, że np. rodzice małych dzieci mają nieco utrudnione zadanie. Choć i takie osoby mogą mieć częsty kontakt z literaturą, wybierając wartościowe książki, które można poczytać dzieciom (szczególnie, że gdy Ty pokażesz, że świat książek jest fascynujący, to istnieje duża szansa, że Twoje dziecko będzie Cię naśladować).
▪ Czytam codziennie przed snem – choćby po 10-20 stron. To mój rytuał, w trakcie którego się wyciszam i odrywam od ekranu telefonu. Oczywiście, miewałam okresy, w których przed snem bezwiednie scrollowałam Tik Toka. Opamiętałam się jednak widząc, ile przez to tracę czasu i jak mało na tym zyskuję. Metoda małych kroków i 10-20 stron pozwoli Ci przeczytać w ten sposób 1-2 książki miesięcznie (co daje już ponad 20 książek rocznie).
▪ Zawsze mam w torebce jakąś książkę lub czytnik e-booków. Jest wiele momentów, w których możemy czytać zamiast scrollować telefon – serio, wiele takich momentów spowodowało, że książki „same wchodziły” – kolejka u lekarza, czekanie na autobus, jazda pociągiem, siedzenie z farbą na głowie u fryzjerki etc. To cenne minuty, które możesz spożytkować właśnie na czytanie 🙂
▪ Wiele książek słucham, stawiając na audiobooki. Wiem, że niektórym ciężko jest przekonać się do tej formy obcowania z książkami. Nie przy wszystkich czynnościach ona się u mnie sprawdza np. Nie jestem w stanie biegać, słuchając audiobooka, ale już wyjście na spacer to wspaniała okazja na wysłuchanie wybranej książki. Oprócz tego włączam audiobooka, gdy:
A to tylko część sytuacji, w ciągu każdego dnia, które możesz wykorzystać na słuchanie. Spróbuj zidentyfikować te momenty, w których robisz coś mechanicznie, przy czym nie musisz myśleć jak np. zmywanie nauczyć i puść sobie audiobooka.
▪ Zabieram książki na urlop – leżakowanie na plaży, wieczorny relaks w hotelu, odpoczynek w hamaku – w trakcie tygodniowego urlopu potrafię w ten sposób przeczytać ok. 5-6 książek (i to zwiedzając intensywnie w ciągu dnia).
▪ Wybieram książki, które naprawdę mnie interesują – to ważne! Jeśli jakaś książka Cię męczy to nie będziesz miał/a ochoty sięgać po nią w każdej wolnej chwili i to może być blokerem. Jeśli z kolei jakaś historia Cię wciągnie, to będziesz robić wszystko, aby znaleźć momenty, w których będziesz mógł/mogła sięgnąć po książkę/włączyć audiobooka.
▪ Robię sobie listy książek do przeczytania i listy książek przeczytanych. Gdy widzę, ile udało mi się poznać nowych tytułów, to motywuje mnie to do tego, aby sięgać po kolejne. To jak kula śnieżna – jedna fajna książka powoduje, ze chcesz sięgnąć po kolejną i kolejną.
▪ Jeśli trafiłam na książkę, która zupełnie mnie nie interesuje/nie wciąga – olewam ją! Wiem, że to czasem trudne, szczególnie gdy masz nawyk kończenia różnych rzeczy (coś o tym wiem). Uwierz mi jednak, że zazwyczaj takie książki się nie rozkręcają i męczarnia może zniechęcić Cię do dalszego kontaktu z książkami. Oddaj książkę, która Ci się nie spodobała znajomemu, sprzedaj na Vinted – po prostu pozbądź się jej z zasięgu wzroku i wybierz inny tytuł 🙂
▪ Czytam więcej niż jedną książkę na raz. Niektórzy mogą uważać, że to tworzy swoisty chaos, ale dla mnie to możliwość rotowania tytułami i dopasowywania ich do nastroju. Pozwala to też na oderwanie się od tematu, który w danym momencie może być dla nas trudny, a o którym zaczęliśmy czytać i który nas interesuje. Takie wymienianie czytanych książek urozmaica kontakt z literaturą (szczególnie, gdy zabierzesz się za opasłe tomiszcze).
▪ Dopasowuję książkę do swojego aktualnego nastroju i potrzeb – jeśli mam nostalgiczny nastrój, to sięgam po literaturę piękną. Gdy mam ochotę na ciekawostki – po reportaże. A gdy czuję, że mam ochotę na coś lżejszego – najczęściej sięgam po thrillery lub obyczajówki. Nie zmuszaj się do lekkich, zabawnych książek, gdy masz wisielczy nastrój. Nie próbuj czytać na siłę ambitnej lektury, gdy chcesz się zrelaksować. To po prostu nie ma sensu! To tak jak z muzyką – zazwyczaj słuchamy tego, co pasuje do naszego aktualnego samopoczucia.
▪ Gdy mam więcej czasu na czytanie i chcę poświęcić się lekturze, to odkładam na bok telefon lub go wyciszam. Staram się robić wszystko, aby skupić się na tu i teraz, poświęcić się czytaniu i nie odrywać co chwilę od tekstu. Inaczej ciężko mi wejść w klimat danej historii, zapominam o czym przed chwilą czytałam i przestaję z czytania czerpać przyjemność.
▪ Kupowanie książek to dla mnie rytuał i przyjemność. Gdy przeglądam nowości, szukam recenzji, pytam o rekomendacje i przykładam się do wyboru tytułów odpowiednich dla mnie, mam większą motywację, aby te książki przeczytać. Gdy cały proces – od wyboru, przez zakup po czytanie będzie przyjemnością – pokochasz czytanie 🙂
▪ Rozmawiam ze znajomymi o książkach. Rekomendacje przyjaciół i znajomych sprawiają, że nie raz miałam ogromną wewnętrzną motywację, aby przeczytać dany tytuł i podzielić się swoimi refleksjami na dany temat. Najciekawiej było wtedy, gdy wraz z koleżanką czytałyśmy w tym samym momencie tę samą książkę i na bieżąco wymieniałyśmy się swoimi spostrzeżeniami na jej temat. Każda z nas chciała przeczytać ją jak najszybciej 🙂 To było super, bo nie dość, że udawało nam się czytać szybciej, to jeszcze rozmowy zwiększały radość z czytania. Może dlatego bookstagramerzy czytają więcej? 🙂
▪ Stawiam sobie cele liczbowe – dla niektórych może to być abstrakcyjne – na cholerę spisywać cele liczbowe pod czytanie książek? Przecież to ma być przyjemność! No jasne, ale w moim przypadku cel typu: „przeczytać 52 książki w rok” nie wywołują we mnie presji, a mnie motywują. Mam wtedy dodatkowy bodziec, który powoduje, że znajduję więcej momentów na czytanie i lepiej gospodaruję swoim czasem.
▪ Wyznaczam sobie czas na czytanie – gdy mam okresy, w których natłok obowiązków mnie przytłacza, to mówię „ok. Do 20:00 pracuję, a potem poczytam”. I magicznym sposobem robota idzie mi wówczas szybciej 😉 Dlaczego? Bo serio chcę wyrobić się w wyznaczonym czasie, aby mieć czas na tę małą przyjemność! 🙂
▪ Gdy tylko mogę sobie na to pozwolić, przerwę w pracy pożytkuję na to, aby przeczytać kilka stron lub włączam audiobooka, gdy robię sobie kawę/jedzenie. Mam co prawda ułatwione zadanie, bo pracuję zdalnie, ale nic nie stoi na przeszkodzie, abyś idąc do kuchni w pracy zjeść obiad wziął/wzięła ze sobą książkę lub czytnik i przeczytała jeden rozdział. To pozwoli Ci się oderwać od myślenia o robocie!
▪ Gdy dopada mnie „zastój czytelniczy” sięgam po cieńsze książki (takie, które mają 150-200 stron) – raz, że historia się nie ciągnie i zazwyczaj książki są wówczas bardziej dynamiczne, a dwa – zakończona książka motywuje do sięgnięcia po kolejną. Swoją drogą wiele „pauzowych” książek jest właśnie taka i bardzo mi to pasuje.
▪ Czytam (czytałam) do porannej kawy – kiedyś, gdy pracowałam w biurze wychodziło mi to znacznie lepiej. Dlaczego? Lubię mieć rano zapas czasu na ogarnięcie się i często skutkowało to tym, że zostawało mi 20-30 minut do wyjścia z domu. Wówczas poranną kawę wypijałam czytając książkę. Pamiętam, że ludzie śmiali się ze mnie w pracy, że „jak to, po co? Lepiej pospać”. Obecnie rzeczywiście tak jest. Paradoksalnie pracując zdalnie wstaję później i przez to nie mam już czasu na czytanie przed pracą, ale akurat mój organizm najlepiej regeneruje się podczas snu, więc wybieram to, czego potrzebuje moje ciało. Może jednak Tobie uda się wygospodarować rano chwilę na dobrą książkę?
To moje sposoby, które wdrożone krok po kroku w życie sprawiają, że mogę czytać więcej. Może Ty znajdziesz swoje własne, różne od moich life haki, które ułatwią Ci obcowanie z książkami? Wiele zależy bowiem od podejścia, stylu życia i motywacji. WIedz jedno – jeśli naprawdę chcesz czytać więcej – na pewno Ci się to uda. Zacznij od dziś, a niebawem zobaczysz efekty:) A może masz własne sposoby, które nie znalazły się na mojej liście? Podziel się nimi w komentarzu 🙂