Zdaje się, że w obecnych czasach coraz więcej ludzi zaczyna snuć czarne scenariusze. Może nie jest to wyobrażenie końca świata, ale konieczności ucieczki z kraju w obliczu wojny już jak najradziej tak. Jak bardzo lęk może nami sterować? I kiedy lęk staje się paranoją? Czy na KONIEC ŚWIATA można się jakoś przygotować? Główny bohater opowieści Łukasza Krukowskiego próbuje. Czy mu się to udaje?
Na początku nawet po części identyfikowałam się z Arturem, bo został przedstawiony realistycznie. Początkowo fabuła mnie naprawdę intrygowała. Artur studiuje, choć ma do tego dość pobieżny stosunek, obstawia mecze zamiast znaleźć regularną pracę, zaczyna wkręcać się w kryptowaluty. Choć mieszka w stolicy nie od wczoraj, to dopiero po czasie zauważa, że drapacze chmur, wielość biurowców i generalnie rozrastanie się metropolii, zaczyna go przytłaczać i wzbudzać jego niepokój. Lęk próbuje zagłuszyć tabletkami, ale gdy słyszy słowa swojego wykładowcy na temat końca świata – spirala zaczyna się nakręcać. Artur postanawia zostać preppersem, wyjechać z miasta i przygotować się na najgorsze. Czy świat rzeczywiście się skończy?
Czułam napięcie i ogromną ciekawość tego, co stanie się dalej. Te emocje to trochę suma apokaliptycznej wizji świata, ciągłych rozmyśleń bohatera i jego paranoi oraz języka, który nie jest wyszukany, ale dobrze pasuje do historii. Pierwszą część książki pochłonęłam błyskawicznie. Niestety, później moje zainteresowanie nią się rozmyło.
Wątek z Jagodą wydał mi się bardzo naciągany i totalnie tego nie poczułam. Byłam nim zaskoczona, ale nie kupowałam tej historii. Moje skumulowane emocje i zaciekawienie zaczęły blaknąć. Nie byłam w stanie przeczytać na raz więcej niż 20 stron, bo… zaczynałam się nudzić. Było zbyt dziwnie. Oczywiście – weird fiction rządzi się swoimi prawami, ale niestety książkę wymęczyłam, a nie doczytałam z przyjemnością.
W moim odczuciu to była bardzo obiecująca książka i bardzo fajnie się zaczynała. Nie spodobał mi się jednak pomysł na rozwinięcie historii. Czy żałuję, że ją przeczytałam? Nie. Czy przeczytałabym ją ponownie? Nie. Czy poleciłabym ją? Tak, fanom apokaliptycznego klimatu i pewnego rodzaju „dziwności” w literaturze – aby sami wyrobili sobie swoją opinię.
Moja ocena: 6/10