Morawy dla fanów dalekich i egzotycznych podróży mogą wydawać się nudne. My również przez chwilę zastanawialiśmy się, czego tak naprawdę po tym regionie możemy się spodziewać. Na miejscu szybko okazało się, że jeśli kocha się jazdę na rowerze i wino, to spędzany tu czas będzie cieszył!
Nocleg zarezerwowaliśmy w Mikulovie i nie żałowaliśmy. Było to dobre miejsce wypadowe do innych miejscowości wokół oraz do Brna. Centrum było wystarczające, aby nie znudzić się nim na przestrzeni tygodnia, a było spokojnie i bez zadęcia. Na miejsce dotarliśmy autem, ponieważ zależało nam na wzięciu własnych rowerów, mobilności już w samych Czechach oraz na zakupach w czeskich winnicach. Trasa Toruń-Mikulov jest naprawdę świetna, bo niemal całość pokonuje się autostradą.
W niemal wszystkich miasteczkach, które odwiedziliśmy, charakterystyczna była niska, kolorowa zabudowa. Dodatkowo Czesi dbają o przestrzeń wokół domów, a na ulicach nie widać śmieci. Jest czysto i przyjemnie.
Planując podróż na Morawy w majówkę, warto wiedzieć, że o ile nie będziecie nocować w Brnie czy Ostrawie, to odbijecie się od wielu zamkniętych drzwi restauracji czy winnic. Początek maja to nie jest jeszcze moment, w którym turystyka i gastronomia działa na pełnych obrotach. Warto zatem sprawdzać godziny otwarcia poszczególnych miejsc z wyprzedzeniem. Co jeszcze warto wiedzieć? W większości miasteczek naprawdę rzadko kiedy dogadacie się w języku angielskim, ale wiele spraw da się załatwić w języku polskim. Ludzie są bardzo mili, więc nie zostawiają turysty bez pomocy.
Ryneczek w Mikulovie jest naprawdę niewielki, ale urokliwy. Głównym punktem zainteresowania jest zamek, który robi wrażenie. Możecie bezpłatnie obejść go dookoła, podziwiać jego ogrody i widoki na miasto. Po zakupie biletu możecie zwiedzić go w środku lub tak jak my, wybrać tylko jeden element, który Was interesuje – my postawiliśmy na historię winiarstwa w regionie. Nie była to dla nas może wystawa zachwycająca, ale mimo wszystko nie żałujemy. W bardzo prosty sposób wytłumaczone zostały na niej milowe kroki w rozwoju winiarstwa na Morawach oraz podział i wielkość poszczególnych regionów.
W samym rynku znajdziecie sporo knajpek, w których oczywiście napijecie się wina. My polecamy szczególnie Vinarstwi Volarik (miejsca tej winnicy w rynku są dwa – obok restauracji Korek i nieco wyżej, w górę rynku – mniejsza lokalizacja obok bistro). Podobało nam się także w Cibulce, choć tu warto wiedzieć, że nie dostaniecie wina półsłodkiego czy słodkiego (z kolei w Volariku jak najbardziej).
Zaskoczeniem była dla nas kawiarnia speciality w Mikulowie – 4816 Café Bar. Napijecie się tam kawki we wnętrzu urządzonym w duchu hygge, kupicie też hawiarskie upominki. Ja dorwałam tam koszulkę marki Vangina Gang 🙂
Jednym z najciekawszych i najbardziej ekscytujących momentów wypadu była dla nas wycieczka śladem morawskich winnic. Mieliśmy wybrać się na nią rowerami, ale z uwagi na przerobione wcześniej kilometry i moją ograniczoną wydolność, postawiliśmy na objazdówkę autem. To był absolutnie dobry wybór, bo kupiliśmy naprawdę wiele butelek wina, które do toreb rowerowych by się nie zmieściły 😉 I choć mam poczucie, że żadne z tych win nie będzie smakować w domu tak dobrze, jak na Morawach, gdy pije się je, patrząc na hektary upraw, to jednak będzie to dla nas migawka tego, co przeżyliśmy w trakcie naszej tygodniowej wyprawy.
Warto wiedzieć, że wino na Morawach to towarzysz życia. Kultura picia wina jest tu czymś więcej niż w wielu innych krajach. W trakcie całej naszej wycieczki nie spotkaliśmy nikogo pijanego, nikogo kto by robił burdy. Tu wino się degustuje, cieszy się jego smakiem, szuka się swoich ulubionych, a nie poje na umór.
Jeśli chcecie jak najlepiej skorzystać z takiej wycieczki, to warto zaplanować ją sobie z pomocą dostępnych w sieci mapek lub Google Maps. Mapki znajdziecie także w formie papierowej w wielu większych winiarniach lub w Centrum Informacji Turystycznej w Brnie.
To super ciekawe miejsce, w którym możecie zobaczyć szereg pięknej, niskiej i kolorowej zabudowy ze zdobieniami nawiązującymi do winiarstwa. W każdym z tych budynków można napić się wina. Niestety, majówka to nie był moment na aktywne degustowanie, ale planujemy tu wrócić w momencie zbiorów, bo odbywa się tu wielka degustacja!
Jak można przeczytać na stronie Republiki:
Były burmistrz po raz pierwszy poinformował o powstaniu recesyjnej republiki winiarskiej i przyciąganiu turystów winiarskich do naszej wsi na dorocznym spotkaniu stowarzyszenia ogrodniczego pod koniec lat osiemdziesiątych. Jednak dopiero po zakończeniu najważniejszych wydarzeń inwestycyjnych we wsi udało się rozwinąć ten pomysł.
Republika wydawała paszporty, znaczki pocztowe i materiały promocyjne. Walutą Republiki jest jeden Kravihorec, który stanowi równowartość jednego euro i jest pokryty winem będącym skarbem Republiki. Republika ma swój hymn „Bořeticka Kraví hory”, który został wykonany po raz pierwszy podczas uroczystego wieczoru 26.05.2001 z orkiestrą dętą Túfaranka z Šakvic.
Mimo, że większość miejsc była zamknięta, to udało nam się kupić kilka butelek wina w sklepie winnicy Jedlicka.
VINAŘI VRBICE to niezależne, dobrowolne, apolityczne, non-profit, zawodowe stowarzyszenie plantatorów winorośli, producentów wina i osób sympatyzujących z winem, którego celem jest promowanie działań w dziedzinie uprawy winorośli, uprawy winorośli, kultury wina i konserwacji wina tradycje we wsi Vrbice.
We Vrbicach trafiliśmy na otwarty Kafe Sklep, w którym zjedliśmy przepyszny hummus, prażone migdały, doskonałe tiramisu i skoszgowaliśmy wino z Vinarstwi Barina. Oczywiście wyszliśmy z butelką z owej winiarni do spróbowania w domu.
Zwiedzanie piwnic templariuszy z XIII w. odbywa się w konkretnych terminach podanych na stronie (zwiedzanie regularne) lub po wcześniejszym umówieniu.
Rezerwacji wycieczki można dokonać telefonicznie pod numerem +420 606 746 430 lub mailowo na adres: prodejna@templarske-sklepy.cz. Bilety na zwiedzanie sprzedawane są w sklepie firmowym, zalecamy zakup biletów na 30 minut przed zwiedzaniem.
Zwiedzanie z degustacją kosztuje 190 koron czeskich za osobę, a bez degustacji – 130 CZK.
Piwnica zamkowa ma swoje korzenie w XII wieku, kiedy nad tą piwnicą nadal stał średniowieczny zamek. W 1430 roku panująca rodzina Lichtensteinów zrekonstruowała tę piwnicę, w której zbudowano główne pomieszczenia do produkcji wina.
Do 1953 r. w tej piwnicy tłoczono winogrona na dwóch ogromnych prasach z 1803 r. Jedną z nich nadal można tu zobaczyć, drugą w 2015 r. ze względu na zły stan całkowicie odrestaurowano i przeniesiono do składu win Vinařské stodoly na terenie tej piwnicy.
Oprócz odwiedzenia samych piwnic zamkowych warto obejść dookoła zamek, który roni ogromne wrażenia przez swoje zdobienia i podejście. Parking znajduje się przy samym zamku. Do sklepu z winami trzeba wejść na zamek i tam znaki kierują do sklepu.
Oprócz tego, że możecie kupić tam wina, których wybór jest naprawdę spory, to możecie skorzystać także z opcji degustacji (krótkiej albo długiej). Dostajecie wówczas kieliszek i możecie testować wszystkie wina, które chcecie. Bez pośpiechu, wybierając samodzielnie.
W sklepiku można także naładować kartę, którą płaci się za wina nalewane z automatów (bez obaw, nie z nalewaka, ale z butelek, które są umieszczone w maszynie). Wybieracie wówczas wielkość porcji i testujecie wybrane wina w takich ilościach, w jakich chcecie.
Winiarnię założył i zbudował Rostislav Žďárský. Cały obszar łączy w sobie winnice, możliwości przetwórstwa, restaurację, sklep z winami, sale reprezentacyjne i degustacyjne oraz zaplecze do organizacji różnorodnych imprez, w tym komfortowy pensjonat.
Pierwsze winobranie odbyło się w Vinařství U Kapličky w 2006 roku. Pierwotnym zamierzeniem było zbudowanie małej winiarni, ale firma stopniowo rozrosła się do obecnej zdolności produkcyjnej wynoszącej 500 000 butelek rocznie i posiadała niecałe sto hektarów własnych winnic w obszary U Kapličky, Plochovy, Kalvárie, Novomlýnský svah, Nová hora i Pink Hill.
Jeden dzień poświęciliśmy na wypad do Brna. Wróciliśmy tam także w drodze powrotnej do domu. To jak przeniesienie się do zupełnie innego klimatu – miejskiego, nowoczesnego, z ogromnym wyborem czynnych restauracji i kawiarni. Będzie to świetna odmiana dla osób, które poczują się znudzone spokojem winiarskich miasteczek. My oprócz spaceru uliczkami miasta i obejrzeniu kilku ważnych miejsc, postawiliśmy na skorzystanie z oferty gastronomicznej – poniżej kilka polecajek:
Kawa speciality: @mittebrno oraz @skog.brno
Słodkości: @dezertina
Tradycyjny, czeski obiad: @kolkovna_restaurants – świetny klimat, spore porcje, dobre jedzenie!
Wino na tarasie z widokiem na miasto: terraza_vyhlidka – stąd możecie podziwiać widoki na miasto, delektując się winem lub drinkiem.
Przepyszny strudel wyrabiany na miejscu: @strudlarna_brno – niepozorne, bo niewielkie miejsce, gdzie kupicie strudla na słodko i słono. Jest on przygotowywany na świeżo!
Kultowe lody Jeste Jednu, które znajdują się niedaleko strudlarni – oferują raptem kilka smaków, ale są one jakościowo fantastyczne, a porcje naprawdę słuszne (nie byliśmy w stanie do końca zjeść 2 gałek. Co ciekawe, lodziarnia jest otwierana o 12:03 i bardzo szybko pojawia się przed nią kolejka. Szczęśliwie obsługa jest sprawna i my staliśmy przed budynkiem raptem kilka minut.
Warto także wybrać się do Zamku Spielberk, który jest jednym z obiektów pod egidą Muzeum Miasta Brna warto na pewno obejść dookoła i wejść na górę, aby nacieszyć oko widokami na miasto. Nie jest to typowy bogato zdobiony zamek, jaki np. zobaczyliśmy w Valticach. To bardziej twierdza – minimalistyczna, surowa. Zamek możecie obejść bezpłatnie, podziwiając piękną panoramę miasta. W środku zamku, na dziedzińcu możecie usiąść i napić się wina, kawy czy piwa. Jeśli lubicie imprezy muzyczne czy kulturalne, polecamy Wam sprawdzić kalendarz imprez na stronie Muzeum Miasta Brna, bo na zamku odbywa się sporo ciekawych wydarzeń. Chodząc po zamku wyobrażaliśmy sobie, jak fantastyczny klimat muszą mieć imprezy muzyczne, które odbywają się na letniej scenie. Mamy postanowienie powrotu tutaj!
Morawy to raj dla kolarzy – zarówno szosowych jak i gravelowpch. Trzeba mieć jednak świadomość, że gdy jest się osobą początkującą, a traficie na silny wiatr (my niestety mieliśmy niemal cały czas wietrzną pogodę), to pewne wycinki tras będą naprawdę wymagające, bo ukształtowanie terenu siłą rzeczy zmusza nas do jazdy pod górkę. Mierzcie zatem siły na zamiary i zacznijcie od krótszej trasy (my zaczęliśmy od takiej na 44 km), a w miarę, gdy będziecie czuć, że to dla Was ok – wydłużajcie je.
My pojechaliśmy do Czech z własnymi rowerami, to było dla nas główne założenie wycieczki. Chcieliśmy czuć się komfortowo (po to zresztą robułam chwilę wcześniej bike fitting). Jednak jeśli nie macie takiej możliwości, bez problemu na miejscu wypożyczycie rowery. Bardzo popularne są tutaj te elektryczne. Mijaliśmy naprawdę wiele osób, które podróżowały właśnie na elektrykach – młodzi i starzy. Dzięki temu pokonanie cięższych tras bez dobrej kondycji było bezproblemowe, co jest jakąś opcją, jeśli nie macie zbyt wiele czasu na przygotowanie do wyjazdu.
Trasy zapamiętam z przepięknych widoków, szczególnie z trasy, w której zahaczyliśmy o Austrię. Moment, w którym przekroczyliśmy granicę i zobaczyliśmy widok na wzgórza w Austrii był bezcenny. Za granicą Czech zjedliśmy najlepszy obiad naszej wyprawy w Gesthaus mit Gasteuhaus Bsteh – przefantastyczna kuchnia austracka. Ich szparagi w wiosennym menu skradły nasze serca. A i trafiliśmy na Panią z obsługi, która biegle mówiła po polsku z uwagi na swoje korzenie.
Ceny są bardzo zbliżone do tych w Polsce. Za nocleg w Mikulowie (7 nocy) – mieszkanie w niewysokim bloku obok marketu Billa zapłaciliśmy około 2600 złotych. Było ono w pełni wyposażone, z wielkim łóżkiem, miejscem na rowery i małym tarasem.
Obiady i śniadania najczęściej przygotowywaliśmy sami, bo tak było nam najwygodniej w kontekście planów.
Kilka produktów, które kupowaliśmy wraz z cenami:
Oprócz wina oczywiście, kupiliśmy kilka tabliczek kultowej czekolady Studentskiej (tutaj dorwiecie nie tylko tę klasyczną, ale różne jej wariacje), popularne cukierki Lentylki (choć nie są już produkowane w Czechach) i magnesy.
Możecie oczywiście kupować całe zestawy win w pięknych skrzynkach, gadżety do wina (mnie zaskoczyło, że w niewielu miejscach widzieliśmy ozdobne korki do wina).
O ile w Brnie porozmawiacie z obsługą sklepów czy restauracji w języku angielskim, o tyle w mniejszych miejscowościach raczej jest to rzadkość i tu zazwyczaj udawało nam się dogadać miksem polskiego z pojedynczymi czeskimi słówkami. Dość szybko wbiją się one Wam w pamięć (szczególnie, że są one podobne do polskich), ale przed wyjazdem warto je poznać 🙂