„Mireczek. Patoopowieść o moim ojcu” | Aleksandra Zbroja

Książka Mireczek. Patoopowieść o moim ojcu.

Jak wiele Mireczków mieszka w polskich domach? Jak wiele Mireczków zabiera spokój swoim rodzinom? Powoduje, że każde jutro jest niepewne… Nieprzewidywalne. Choć tak naprawdę bardzo podobne do wczoraj. Opowieść Aleksandry Zbroi to opowieść o poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie, na które odpowiedzi najczęściej nie znajdujemy. Szukamy usprawiedliwienia, wyjaśnienia. Dlaczego akurat tak się stało? Czy każdy Mireczek zasługuje na potępienie?

Książka „Mireczek” nie należy do łatwych. Szczególnie dla tych osób, które noszą w swojej pamięci „mireczkowe wspomnienia”. Dla osób, które na swojej skórze mają niewidzialny tatuaż „DDA”. Dla takich czytelników podążanie za kolejnymi wspomnieniami autorki to jak przeglądanie się w lustrze. Choć nasze historie są różne to punktów wspólnych jest więcej, niż komukolwiek może się wydawać…

Nadzieja umiera ostatnia

Mireczek potrafi znikać na długo i pojawiać się znikąd dając nadzieję. Nadzieję na to, że od teraz już będzie normalnie. Każda taka nadzieja, która finalnie umiera, bardzo boli. A mimo tego chwytamy się jej wielokrotnie. Tak, jakbyśmy w ogóle nie pamiętali poprzednich mireczkowych porażek. Z dziecięcą naiwnością (nawet, gdy dziećmi nie jesteśmy) wierzymy w to, że będzie inaczej, że jeszcze będzie normalnie.

„Na co mu całe niepicie? Szybka kalkulacja. Niepicie jest dla bliskich, żeby ich miał. Ale co, wyprą się? Tyle lat się nie wyparli. Niepicie jest dla niego, żeby miał pracę. Ale czy nie jest tak, że po każdej wpadce i tak coś znajduje? I to zazwyczaj lepszego. Niepicie jest, żeby nie był wykluczony. Ale czy to ma jakikolwiek sens w świecie, gdzie piją wszyscy? Niepicie jest dla porządku - taki to obyczaj, że jak się poje, to się rzuca. Ale wystarczy spróbować. Tak samo z papierosami, kilka razy do roku wypada powiedzieć: „muszę rzucić” i dopalić następnego. Niepicie jest, żeby zachować godność i wolność. Ale co, teraz je niby ma?"

Normalność trzydziestolatków?

Historia Mireczka to historia, którą nosi w sobie wiele osób wychowujących się w postpeerelowskiej rzeczywistości. Historia, która z czasem zanika w naszej pamięci, chyba siłą naszej woli. Wypieramy to, czego pamiętać nie chcemy. Z czasem zostają głównie te dobre chwile. To co powoduje ciepło w sercu. Czy powodem jest wstyd? Rozczarowanie? Strach przed zrozumieniem? Nie wiem… Autorka miała odwagę zmierzyć się z przeszłością, motywując do tego swoich czytelników.

„DDA, o ile coś takiego w ogóle jest, to zmowa milczenia. Dlaczego i my wolimy być anonimowi? Dlaczego publiczne gadanie o dzieciństwie to „wywlekanie”?”

Aleksandra Zbroja zadebiutowała trafiając czytelnika prosto w serce. „Mireczek” rezonuje w głowie, a refleksje po lekturze tej książki dojrzewają z czasem. Przeplata bardziej naukowe informacje o chorobie alkoholowej z osobistymi wspomnieniami. Nie podkręca jednak dramaturgii, nie próbuje wywoływać współczucia. Ta książka ma tym bardziej emocjonalne zabarwienie, im bardziej czytelnik identyfikuje się z opowiedzianą przez autorkę historią. To bez dwóch zdań świetna książka. Książka, w której głośno mówi się o tym, o czym wiele osób chce milczeć. 

Moja ocena: 5/5

Czego nauczyłam się z tej książki?

Pozwól czytelniku, że swoją refleksję zatrzymam dla siebie. Jestem przekonana, że zależnie od tego co nosisz w głowie, jakie masz wspomnienia i wartości, wyciągniesz z tej książki coś dla siebie. Może to być coś zupełnie innego, niż wyciągnęłam z niej ja. 

Kto powinien przeczytać tę książkę?

W pierwszej kolejności wszystkim Dorosłym Dzieciom Alkoholików, aby nie wypierać tego, co tak silnie w nas wrosło, co jest częścią nas czy tego chcemy, czy też nie. Ta książka pozwala zmierzyć się ze swoimi wspomnieniami. Szukać odpowiedzi. Nawet, gdy ich finalnie nie odnajdziemy, to poszukiwanie jest ogromną wartością.