Bałam się tej książki. Bałam się, że jej nie zrozumiem, że będzie zagmatwana. Niemniej książki, które wywołują we mnie tak silne emocje jeszcze przed lekturą, przyciągają mnie najmocniej. Nie mogłam odpuścić. Myślę, że w pełni moją intencję wybrania tej a nie innej lektury oddają słowa autorki: „Czytam tekst dzięki któremu poznaję czyjąś perspektywę, przez co mój ogląd świata staje się pełniejszy.”
Sposób komunikacji osób ze spektrum autyzmu dla wielu osób jest nie do przyjęcia. Zbyt szczery, dosadny, niegrzeczny, niemiły. A fakt jest taki, że osoby te komunikują świat tak, jak go odbierają. Bez udawania, bez kłamstw. Bez „jak miło, że dzwonisz”, gdy wcale nie jest Ci teraz miło, że ktoś zawraca Ci głowę. Ile razy Ty miałaś ochotę powiedzieć „nie chce mi się teraz z nikim rozmawiać”, ale wymyśliłaś wymówkę, która brzmiała grzeczniej? A ile razy pomyślałeś, że chciałbyś umieć powiedzieć wprost co myślisz, a nie owijać swoje myśli w ozdobny celofan tylko dlatego, że tak wypada? A kto tak naprawdę ocenia czy tak wypada? Czy kłamstwo jest lepsze od prawdy tylko dlatego, że mówiąc prawdę, komuś może zrobić się głupio? Myślę, że na to pytanie nie ma jednoznacznej odpowiedzi.
„Inni” nie znaczy gorsi
Czytając książkę Doroty Kotas uświadomiłam sobie jak osoby ze spektrum autyzmu mocno przezywają to, że zachowali się znów „nieodpowiednio”, że przekroczyli normę społeczną… To ich naprawdę boli. To nie są osoby wyciśnięte z emocji. To osoby, które świat odbierają inaczej niż my i nieco inaczej niż my się komunikują. Nie oznacza to jednak, że ich inność czyni ich gorszymi ludźmi. Moim zdaniem wręcz przeciwnie – możemy się od nich naprawdę wiele nauczyć. Aczkolwiek ta „inność” na pewno nie jest dla nich łatwa. To tak naprawdę ciągła, codzienna walka.