„Ja nie leczę, ja uzdrawiam. Prawdziwa twarz polskich bioenergoterapeutów” | Katarzyna Janiszewska - co przyciąga ludzi do medycyny alternatywnej?

książka o bioenergoterapeutach

Pamiętam z dzieciństwa butelkę z wodą, postawioną na stołku przed telewizorem i przesuwające się w telewizji ręce Kaszpirowskiego. Myślę, że to była popularna scena w wielu domach w latach 90-tych. Co sprawia, że ludzie wierzą w takie rzeczy? Dlaczego  niektórzy rezygnują z leczenia, pomocy lekarzy i kierują się do gabinetów bioenergoterapeutów? Co o tym sądzi środowisko lekarskie? Jak o „mocach” osób takich jak Cegliński czy Kaszpirowski wypowiadają się pacjenci? Katarzyna Janiszewska napisała wciągający reportaż, który wprowadza nas w świat, którego nie da się jednoznacznie ocenić i który nadal budzi wiele emocji oraz kontrowersji.

Książka Janiszewskiej leżała na moim stosiku od dawna, ale czując niedosyt literatury poruszającej tematykę około medyczną, przyszła pora i na nią. Nie żałuję tej decyzji! Autorka w bardzo przekrojowy sposób opowiada nam o świecie medycyny alternatywnej – ziołolecznictwie, bioenergoterapii, radiestezji, akupunkturze etc. Plusem książki jest kompleksowe ujęcie tematu – dowiadujemy się o tym, co bioenergoterapeuci myślą o sobie samych – jak działają, jaka jest ich historia, dlaczego zdecydowali się na taką profesję. Autorka odwiedziła bowiem wiele gabinetów i rozmawiała z zainteresowanymi bezpośrednio, twarzą w twarz. Spotykała się z podejściem biznesowym jak i poczuciem misji niesienia realnej pomocy. Rozmawiała z ludźmi, którzy zarobili na swoich usługach setki tysięcy złotych, ale i tymi mniej znanymi. Co bardzo potrzebne – opisy działania bioenergoterapeutów oraz ich wypowiedzi, zostały zderzone ze zdaniem lekarzy. Janiszewska przytacza także wypowiedzi pacjentów, którzy uważają, że bioenergoterapeuci im pomogli oraz historie osób, które zostały zwiedzione na manowce. 

„Ja nie leczę, ja uzdrawiam” to książka obiektywna, która pozwala czytelnikowi wyrobić sobie na temat aktywności bioenergoterapeutów własne zdanie. Przyznam, że w pewnych momentach w moje racjonalne myślenie autorka zasiała ziarnko wiary w to, co do tej pory zdawało mi się nieprawdopodobne. Czytając tę książkę odnosiłam wrażenie, że autorka takie chwile zawahania również miała. Nie jest to książka, która udziela jednoznacznej odpowiedzi czy bioenergoterapia jest zła lub dobra. 

Reportaż jest bardzo przystępny. Mimo, że porusza niełatwy temat, nie jesteśmy atakowani medycznym żargonem. Ciekawa, wciągająca i poruszająca temat, który wymyka się prawu i ludzkiej wyobraźni. 

Moja ocena: 7/10 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *