„Kurs na ulicę szczęśliwą” | Bartosz Gardocki - Warszawa oczami taksówkarza

kurs na ulicę szczęśliwą

Uwielbiam takie historie – o odwadze w rezygnacji z czegoś stałego, bezpiecznego, opłacającego się na rzecz spełniania marzeń. Bartosz Gardocki po wielu latach udanej pracy zawodowej postanowił… zostać taksówkarzem. Chciał czuć wolność, być dla siebie sterem i okrętem i poznawać ludzi. I choć nawet decyzja o takiej zmianie nie daje 100% wolności, to wartość jaką można wynieść z pracy opisywanej przez Gardockiego jest nie do przecenienia.

W „Kursie na ulice szczęśliwą” z jednej strony czytamy krótkie i zabawne wymiany zdań, a z drugiej czytamy o historiach, które poruszają. Chłopak jadący do Monaru, powstańcy, pracownicy korporacji, polskie gwiazdy i politycy oraz wiele innych. Z tych krótkich rozmów wyciągnęłam wiele dla siebie, bo refleksja nad życiem, nad tym co mamy, to nieodłączna część tej lektury.

Zaskoczyła mnie dojrzałość autora w wykonywaniu swojej pracy. W świetnym dostosowywaniu poziomu swojej otwartości na rozmowę oraz klimatu (choćby przez rodzaj włączanej muzyki) do pasażera. Z takim taksówkarzem jeździłabym z przyjemnością. Z osobą, która rozumie, że czasem potrzebujesz wyrzucić z siebie emocje, a czasem nie masz ochoty mówić ani słowa. I choć ta praca wydaje się lekka i przyjemna to uświadamiamy sobie, że taka nie jest. Kierowca nie tylko narażony jest na bezpośrednie niebezpieczeństwo życia i zdrowia, ale i przyjmuje ogromny ładunek emocjonalny wielu historii, których przychodzi mu wysłuchać.

„Babcia opowiadała, że jeśli wiatr wiał od strony obozu i niósł jak to mówiła, pchły, czyli popiół, który obłaził mokre ubrania jak insekty, to wszyscy wiedzieli, że tego dnia była spora kremacja. Czyli tak jak mówiłam, ludzie w okolicznych miejscowościach żyli normalnie, tylko czasami musieli drugi raz te same ubrania przeprać.”

Autor dostarcza nam szerokiego wachlarza emocji – od śmiechu przez złość po wzruszenie. Przy tym jego książka pozostaje spójna. Operuje językiem, który lekko prowadzi nas przez strony, a krótkie, dynamiczne opowieści i dialogi sprawiają, że książkę czyta się błyskawicznie. Przeczytałam ją w jeden wieczór, choć ta książka spokojnie nadaje się do czytania na kilka podejść, bo oderwanie się od lektury nie powoduje zmian w jej rozumieniu. 

„Doświadczenie to nie to, co nas spotyka, tylko to, co robimy z tym, co nas spotyka.”

Jeśli szukasz pozycji wartościowej, ale lekkiej – polecam. 

Moja ocena: 6/10

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *