Learn&Rest we wsi Wipsowo to miejsce absolutnie urokliwe. Wystarczył rzut oka na Lawendowy Domek, abyśmy się w nim totalnie zakochani. Natura, brak wi-fi i błoga cisza – czego chcieć więcej?
Na Mazury pojechaliśmy z celem totalnego, weekendowego resetu. Nie spodziewaliśmy się jednak, że przeżyjemy bliskie spotkanie z „bestią ze wschodu”:)
Dzień przed wyjazdem zaczęliśmy się obawiać, że w domku zwyczajnie zamarźniemy i bliscy już nas nie zobaczą. Zadzwoniliśmy do (przedmiłego) właściciela, który stwierdził, że co najwyżej może być nam za gorąco, co w myślach skwitowałam siarczystym…„jasssne”.
Ten dzień!
Jadąc ostatnie 15 km do celu okazało się, że brniemy przez szczery las w totalnej ciemności i śniegu. Poczułam się jak bohaterka mrożącego krew w żyłach thrilleru i tym bardziej nie mogłam się doczekać aż otworzę Krupnik – słony karmel (polecam! Grzeje!).
Gdy na miejscu wyszedł do nas Pan w czapce rodem z Syberii (sama na wszelki wypadek taką ze sobą zabrałam), a ja poczułam jak dżinsy przymarzają mi do nóg to pomyślałam, że jesteśmy skończeni.
Swoją drogą nie mogłam się na dziwić ruchliwości psa, który towarzyszył właścicielowi. Chyba w ten sposób chronił się przed mrozem 😀