Na początku nie obiecywałam sobie zbyt wiele po tej książce. Po pierwszych minutach słuchania stwierdziłam – kolejne “rewelacje” rodem z “Faktu”. Niemniej ciekawość jednak wygrała. A historie opowiadane przez autora coraz bardziej mnie zadziwiały.
Mieszkałam przez 5 lat na wybrzeżu i zostawiłam tam połowę serca. Nie raz imprezowałam na sopockim Monciaku z moimi przyjaciółmi (szczęśliwie – już jako zdecydowanie starsza dziewczyna niż bohaterki książki). Słuchając “Łowcy nastolatek” nie mogłam uwierzyć, że w miejscach, które mi kojarzyły się z zabawą i weekendowym relaksem dla niektórych osób zaczynał się życiowy dramat.
Mikołaj Podolski od próby wyjaśnienia tajemniczego samobójstwa 14-latki dociera do coraz to bardziej zaskakujących informacji. Zaczynają się podejrzenia, że do śmierci dziewczyny mogła doprowadzić znajomość z Krystkiem z Wejherowa – czarnym charakterem w tej niestety, prawdziwej opowieści. Kim jest Krystek? Jak się dowiadujemy – to osoba związana z klubami takimi jak Dream Club znany z huśtawek pod sufitem, Zatoka Sztuki kojarząca się z gwiazdami i dużymi pieniędzmi, Blue Velvet czy Makahiki. Były pracownik (a jak wskazują fakty nie tylko szeregowy pracownik) właściciela wspomnianych klubów Marcina T. Krystek miał obiecywać dziewczynom pracę m.in. na “huśtawkach”, a jak wynika z relacji wielu z nich – wykorzystywał je seksualnie i szantażował.
W książce przewija się znana chyba większości Polaków historia Iwony Wieczorek. Znajdziemy w niej także wątki związane z aferą Amber Gold, mafią lekową czy znanym polskim piłkarzem. Dowiadujemy się także co działo się w zamkniętym Blue Velvet oraz jak rekrutowano dziewczyny do pracy w trójmiejskich klubach.
Ta książka wywołuje w człowieku masę emocji – oburzenie wobec długiej bierności władz (w tym sądów), współczucie wobec skrzywdzonych dziewczyn oraz ich rodziców, pogardę w kierunku osób takich jak Krystek i niedowierzanie, że takie sytuacje mogą trwać latami i uchodzić płazem gwałcicielowi latami.
Jak funkcjonowała część dyskotegowego Trójmiasta, w którym kiedyś miałam okazję się bawić. Uświadomiłam sobie, że mimo, iż żyjemy w zdigitalizowanym świecie, w którym wiele mówi się o zagrożeniach czyhających m.in. na portalach społecznościowych to wciąż znajdują się młode osoby wierzące osobom takim jak Krystek. Niestety, ta książka to także obraz beznadziejnej bierności dorosłych wobec osób, które krzywdzą dzieci. Jak możemy na to pozwalać?
Myślę, że na pewno mieszkańcy Trójmiasta, bo o takich wydarzeniach po prostu warto wiedzieć. Szczególnie, gdy jest się rodzicem. Nie po to, aby wpadać w paranoję i się bać, ale po to, aby zwyczajnie edukować młodych i ich chronić i napiętnować sytuacje wykorzystywania nieletnich, które dzieją się nierzadko tuż obok nas.