Elin, główna bohaterka, która pracuje jako lekarka medycyny ogólnej, znajduje się w trudnym momencie swojego życia – przekroczyła pięćdziesiątkę, praca zaczyna ją irytować i nużyć, jej matka jest ciężko chora, a jej problemy alkoholowe mieszają się z małżeńskimi. Dość schematyczne i nudne życie (praca, wino i seriale) przerywa przypadkowe zaproszenie do znajomych na Facebooku, wysłane do byłego faceta sprzed wielu, wielu lat.
Gdy po roku Elin porzuca męża i dom i zamieszkuje w swoim gabinecie lekarskim, zaczyna rozmawiać „sama ze sobą” i zdawać sobie sprawę z wielu rzeczy, które miały wpływ na bieg jej życia.
Wielopłaszczyznowa, skłaniająca do refleksji
Autorka z jednej strony pokazuje nam możliwe konsekwencje życiowych wyborów i to z czym może wówczas przyjść nam się zmierzyć, a z drugiej walkę o coś lepszego, o swoje szczęście. To opowieść o wyborach, o odpowiedzialności, o uzależnieniach, o trudnych relacjach w małżeństwie, o strachu przed samotnością. Wielopłaszczyznowa, nienarzucająca tego co masz myśleć, ale skłaniająca Cię do refleksji.
Lykke świetnie przeplata opowieści z życia prywatnego z tymi z gabinetu lekarskiego. Potrafi poważne rozmowy przeplatać sporą dawką ironii i humoru. Już na początku czytelnik dowiaduje się na czym polega problem głównej bohaterki, ale to każde kolejne strony wyjaśniają jak Elin znalazła się w tym miejscu i co właściwie dokładnie się stało.
Na początku Elin bardzo mnie irytowała – swoją zgryźliwością, sarkazmem i mało przyjaznym nastawieniem do pacjentów. I choć z kolejnymi stronami dowiadujemy się dlaczego w ten sposób się zachowuje, to jednak nie jest to osoba, z którą chciałabym się zaprzyjaźnić.
Książka Niny Lykke ma w sobie „pauzową” nutę za którą lubię to wydawnictwo. Może nie porwała mnie od pierwszych stron, momentami denerwowała i powodowała dyskomfort, niemniej uważam lekturę „Ostatniego stadium” za fajnie spędzony czas.
Za egzemplarz książki dziękuję Wydawnictwu Pauza.
Moja ocena: 6/10