„Ostatnie stadium” | Nina Lykke - o konsekwencjach życiowych wyborów

Jako fanka książek z medycyną w tle ucieszyłam się na tę książkę. Wątek lekarski w ciekawy sposób obrazuje przekrój norweskiego społeczeństwa. Ironiczny komentarz głównej bohaterki wobec przyjmowanych pacjentów kryje w sobie z kolei wiele bólu i pewnego rodzaju rezygnacji. Jednak nie to okazuje się najważniejsze. Najistotniejszym wątkiem są dylematy głównej bohaterki, która z nieuświadomionych sobie na początku przyczyn, wikła się w romans i brnie w niego stając przed wieloma emocjonalnymi dylematami. 

Elin, główna bohaterka, która pracuje jako lekarka medycyny ogólnej, znajduje się w trudnym momencie swojego życia – przekroczyła pięćdziesiątkę, praca zaczyna ją irytować i nużyć, jej matka jest ciężko chora, a jej problemy alkoholowe mieszają się z małżeńskimi. Dość schematyczne i nudne życie (praca, wino i seriale) przerywa przypadkowe zaproszenie do znajomych na Facebooku, wysłane do byłego faceta sprzed wielu, wielu lat.

Gdy po roku Elin porzuca męża i dom i zamieszkuje w swoim gabinecie lekarskim, zaczyna rozmawiać „sama ze sobą” i zdawać sobie sprawę z wielu rzeczy, które miały wpływ na bieg jej życia.

Wielopłaszczyznowa, skłaniająca do refleksji

Autorka z jednej strony pokazuje nam możliwe konsekwencje życiowych wyborów i to z czym może wówczas przyjść nam się zmierzyć, a z drugiej walkę o coś lepszego, o swoje szczęście. To opowieść o wyborach, o odpowiedzialności, o uzależnieniach, o trudnych relacjach w małżeństwie, o strachu przed samotnością. Wielopłaszczyznowa, nienarzucająca tego co masz myśleć, ale skłaniająca Cię do refleksji. 

Lykke świetnie przeplata opowieści z życia prywatnego z tymi z gabinetu lekarskiego. Potrafi poważne rozmowy przeplatać sporą dawką ironii i humoru. Już na początku czytelnik dowiaduje się na czym polega problem głównej bohaterki, ale to każde kolejne strony wyjaśniają jak Elin znalazła się w tym miejscu i co właściwie dokładnie się stało.

Na początku Elin bardzo mnie irytowała – swoją zgryźliwością, sarkazmem i mało przyjaznym nastawieniem do pacjentów. I choć z kolejnymi stronami dowiadujemy się dlaczego w ten sposób się zachowuje, to jednak nie jest to osoba, z którą chciałabym się zaprzyjaźnić.

Książka Niny Lykke ma w sobie „pauzową” nutę za którą lubię to wydawnictwo. Może nie porwała mnie od pierwszych stron, momentami denerwowała i powodowała dyskomfort, niemniej uważam lekturę „Ostatniego stadium” za fajnie spędzony czas. 

Za egzemplarz książki dziękuję Wydawnictwu Pauza.

Moja ocena: 6/10

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *