Wiele osób wie, że kocham książki z medycyną w tle (nie lubię sformułowania „książki medyczne”, bo one kojarzą mi się z opasłym wydaniem Szczeklika, dedykowanego lekarzom – pozycją specjalistyczną). Stąd też, gdy zobaczyłam audiobooka na temat branży farmaceutycznej (w której skąd inąd pracuję) nie wahałam się ani chwili. Oczywiście znów w moim stylu, przy wyborze kierowałam się emocjami, a nie racjonalnie przeanalizowanymi opiniami innych czytelników. To był błąd. Choć może nie tak bolesny, jak na początku czułam.
Po tym audiobooku spodziewałam się nieco reportażowego stylu. Nie spojrzałam, że wydawnictwo wrzuciło tę książkę w kategorię: literatura piękna. O ironio! Mam wrażenie, że to z powodu kwiecistych porównań i opisów wątków, które w książce w mojej opinii są zbędne. To na moje oko przeciętna obyczajówka.
Autor przez myślę, że mniej niż połowę swojej książki opowiada o głównych bohaterach – ich dzieciństwie, czasach szkolnych, wątkach miłosnych z czasów młodości, rodzicach. Wszystko to wydaje mi się zupełnie niepotrzebne. Rozmywa przekaz i zniecierpliwia czytelnika. Tylko wytrwały słuchacz / czytelnik wytrzyma do momentu, w którym zaczynamy wchodzić w historię pracy kilku REP-ów. Ja wytrzymałam do końca, bo w swej naiwności liczyłam, że może coś mnie zaskoczy, może dowiem się czegoś więcej niż wyczytamy z internetu. Niestety, moje nadzieje umarły bardzo szybko.
Autor w bardzo płytki sposób przedstawia pracę REP-ów i w dość jednostronny sposób. Kilka wyjazdów zagranicznych z lekarzami, sympozja oraz wizyty w gabinetach. Do tego presja na wynik ze strony kierownictwa i radość przedstawicieli z wysokich pensji oraz tego, że stają się w związku z tym ważni. Nihil novi. Klasyka filmów, branżowych plotek…
Spodziewałam się czegoś zupełnie innego, dosłuchałam do końca i raczej nie polecę tej pozycji. To misz-masz, wypchany jakby na siłę niepotrzebnymi scenami. Z językiem potocznym przeplatanym kwiecistymi porównaniami, które słabo naśladują styl wykorzystywany w literaturze pięknej. Nie umęczyłam się, ale „REP” nie wniósł do mojego życia niczego nowego, żadnej refleksji. Nie odczułam nawet oburzenia, które pewnie chciał w czytelniku wywołać autor.
Osobiście nie lubię, gdy hejtuje się polską służbę zdrowia i firmy z obszaru heathcare bez gruntownego przygotowania, bez krzty refleksji jak to może zadziałać na wyobraźnię czytelnika, jak ma się to do plotek. Dlatego w kategorii książek z medycyną w tle po które sięgam są albo reportaże (pokazujące rzeczowo (!) jak jest, albo thrillery dla których szpitalne wątki są jedynie fikcyjnym tłem.