Całkiem niepozorne historie
Poznajemy historie trzech kobiet – Blanki, pracowniczki korporacji, która nie cierpi nadmuchanych koleżanek z pracy, pogoni za pieniądzem i awansami; Kariny, która żyje w wykańczającym, toksycznym związku; Magdy, pragnącej zaznać prawdziwej miłości i małej dziewczynki, która staje się przewodniczką w świecie łączącym wszystkie wydarzenia. Owe kobiety chcą przeciwstawić się dominacji mężczyzn. Razem stają w szeregu, aby połączyć siły i wreszcie powiedzieć „STOP”. Brzmi jak opis feministycznego manifestu? Pozory potrafią mylić 🙂
Zakończenie, które zaskakuje
Ta książka wydała mi się intrygująca od samego początku. W tym kontekście nie zawodzi ani na moment. Przeskoki ze świata całkowicie realnego do świata totalnej fikcji, wręcz magii nie pozwalają się nudzić. Momentami trudno nadążyć za rozwojem zdarzeń, ale wszystko to powoduje, że chcesz czytać dalej, aby jak najszybciej poznać zakończenie. O ironio! Myślałam, że wiem jakie ono będzie, przewidywałam… ale nawet nie otarłam się myślami o to co się na końcu całej historii wydarzy. Zakończenie powoduje, że ze szczęką na podłodze szybko analizujesz to co przeczytałaś i… nadal jesteś w szoku.
„Rudy kot bez rodowodu i zielony korytarz” to na pewno nie jest pozycja dla każdego. Niemniej czytelnicy, którzy lubią być zaskakiwani, lubią się w trakcie czytania rozmyślać „o co do licha w tym wszystkim chodzi?”, lubią połączenia kilku, czasem totalnie abstrakcyjnych światów powinni być zadowoleni.
Dziękuję wydawnictwu Novae Res oraz autorce Asi Burdek za egzemplarz książki.