Narrator po śmierci mamy mierzy się z koniecznością uporządkowania rzeczy należących do rodziców. Książki, lampy, bibeloty… Z każdym kolejnym elementem budzą się jego wspomnienia. Czy przedmioty mogą zatrzymywać chwile niczym zdjęcia?
Mama narratora to silna kobieta. Wie jak chce żyć, a czego nie chce. Ma zasady. Ogromną uwagę przywiązuje do języka, a w jej domu jest mnóstwo książek. Są książki, które czytała w określonych momentach, które przywołują wspomnienia chwil smutku bądź radości. Są też książki, które wzbogacały ją o życiowe mądrości. Narrator przywołując kontekst korzystania przez matkę z porządkowanych rzeczy i aktywności, które lubiła, zarysowuje przed nami naprawdę ciekawą postać.
Ile o człowieku mogą powiedzieć książki?
Jako książkoholiczkę bardzo poruszyły mnie kwestie związane z porządkowaniem książek. Uświadomiły mi jeszcze bardziej to, ile książki, które czytamy potrafią powiedzieć o człowieku. Każdy kolejny tytuł przywoływany przez autora niesie za sobą urywki życia matki i związane z nimi emocje. Książki działają tu jak stopklatki momentów sprzed lat. Ułatwiają jednocześnie świadome pożegnanie.
Refleksyjna, ale nie ckliwa
Doceniam, że mimo trudnej tematyki pożegnania, książka nie jest ckliwa. Jest refleksyjna, to owszem, ale nie wymusza na nas łez. Myślę, że to pozycja, która może pomóc osobom muszącym przejść przez etap pożegnania w tym, aby zrobić to w sposób budujący, a nie pogłębiający smutek. Pozwolą przywołać miłe chwile i wyciągnąć z mądrości przekazywanych przez rodziców coś na przyszłość.
„Rzeczy, których nie wyrzuciłem” to książka pięknie napisana. Ja akurat wybrałam wersję audiobooka, ale bardzo się z tego powodu cieszę, bo lektor zrobił w tym przypadku świetną robotę. Fabuła niejednych może nużyć, bo w tej pozycji nie znajdziemy wstrząsów, uniesień czy wartkiej akcji. Jest jednak niezwykle refleksyjna. W wielu momentach możliwa do zinterpretowania przez czytelnika na jego własny sposób.
Polecam bardzo! Porusza!
Moja ocena: 8/10