„SOR - to jest dramat” | Pan Pielęgniarka - co Polacy uważają za nagły stan zagrożenia życia?

Książka o SORze

Oddziałów ratunkowych w Polsce jest 237. To niedużo jak na tak spory kraj, prawda? Czy to wyjaśnia długie kolejki w poczekalniach SOR-ów? NIE! Te tłumy tłumaczy fakt, że około 70% pacjentów trafiających na szpitalne oddziały ratunkowe nie jest w stanie zagrożenia życia. Ba! Ich nawet często trudno nazwać chorymi. 

W swoim życiu dwa razy byłam na SOR-ze. Raz wysłał mnie tam miły lekarz z przychodni. Ewidentnie nie chciał wystawić mi skierowania na prześwietlenie, które robiono w pokoju obok – wolał wysłać mnie do szpitala. Drugi raz lekarzowi z nocnej opieki lekarskiej skończyły się możliwości diagnostyczne. Żadna z tych sytuacji nie była stanem zagrożenia życia, ale tak zostałam pokierowana. Czy to dobrze? Może i w mojej subiektywnej, krótkoterminowej perspektywie tak. W długoterminowej – ABSOLUTNIE NIE! Tak właśnie powstają kolejki w poczekalniach, zmęczony personel, agresywne zachowania pacjentów. Tak właśnie ucieka czas, który można byłoby poświęcić na naprawdę ciężko chorym.

Oczywiście trzeba tu dodać największą chyba kategorię pacjentów, która załamuje cały system ratowania życia w sytuacji jego zagrożenia – pacjentów, którzy mogliby spokojnie iść do lekarza pierwszego kontaktu. Wrośnięty paznokieć, niewielkie rozcięcie palca czy stłuczenie sprzed 3 tygodni to naprawdę nie powód, aby zawracać za przeproszeniem tyłek medykom z SOR-u. 

Potwierdza to Mateusz Sieradzan, autor opisywanej książki oraz bloga www.panpielegniarka.pl. Przez nieco ponad 250 stron przeprowadza nas przez meandry ratowniczej rzeczywistości, dodając do tego szczyptę (dobra, całą beczkę) humoru. Wyjaśnia czym różni się izba przyjęć od SOR-u i kiedy należy się w te miejsca kierować (a kiedy zdecydowanie NIE). Przypomina dlaczego lepiej połamać komuś żebra nieumiejętną reanimacją niż szukać wówczas odpowiedniego tutorialu na YouTube. 

Nie tylko dramatyczne historie

„SOR – to jest dramat” to nie tylko warstwa edukacyjna (przydatna absolutnie każdemu), ale i wiele ciekawostek, które powodują, że patrzymy na pracę ratownika (i w przypadku Mateusza także pielęgniarza) z zupełnie innej perspektywy. Mimo, że nie brakuje tu cierpkich słów pod adresem władzy, wkurzających pacjentów i innych medyków to jest to zdecydowanie wciągająca lektura. Zdecydowanie inna niż ta autorstwa Weroniki Nawary (wczepkuurodzona.pl). Trudno nie odnieść wrażenia, że mężczyźni są nieco mniej emocjonalni od kobiet. A może tylko lepiej radzą sobie z pewnymi przytłaczającymi sytuacjami?

„Pacjencie, jesteś zły, że musisz czekać? Ciesz się. To znaczy, że nie umierasz”

Znajdziesz na niektórych SOR-ach Tweet

Czarny humor, który bawi do łez

Jeśli nie znasz Pana Pielęgniarki to zanim zdecydujesz się kupić jego książkę wejdź na profil facebookowy lub Instagramowy „Pan Pielęgniarka” i odpowiedz sobie na pytanie – czy Ciebie to śmieszy/bawi? Jeśli tak – KUPUJ! Ubawisz się po pachy, a przy okazji dowiesz się wielu ciekawych rzeczy. Jeśli jednak takie poczucie humoru do Ciebie nie trafia – nie kupuj, bo będziesz czuł lekki dyskomfort 😉 Zostaw innym, bo jestem przekonana, że nakład się wyczerpie. 

Autor jawi się jako niezłe ziółko, ale z pasją do swojej pracy. Uzależniony od adrenaliny. Raz jak wskazuje rzucił pracę, ale nie wytrzymał zbyt długo. Emocje, nauka nowych rzeczy, pomoc innym – bez tego nie mógł żyć. Cierpliwy, z fantastycznym podejściem do pacjenta. Mam nadzieję, że nie będę miała już okazji odwiedzać żadnego SORu czy izby przyjęć, ale jeśli musiałabym to chciałabym trafić na Pana Pielęgniarkę.

Jeśli zatem ciekawi Cię co mieści w sobie pielęgniarski fartuch, jaki jest najbardziej znienawidzony typ pacjenta na SOR-ze, jakie zabobony targają środowiskiem medyków i jak brzmi przykładowa wypowiedź w slangu SOR-u – będziesz zadowolony po lekturze tej książki.

PS. Czy wiesz, że na 290 tys. Pielęgniarek w Polsce, tylko 6 tysięcy mężczyzn wykonuje ten zawód! (Sic!)

Czego nauczyła mnie ta książka?

Nauczyła mnie wielu teoretycznie drobnych, ale w praktyce ważnych elementów związanych z właściwym kierowaniem się na SOR. Niemniej najważniejszy po tej lekturze był krok przypomnienia sobie, jak należy prawidłowo reanimować człowieka. Polecam Ci zrobić to samo (nawet jeśli jeszcze nie zdążyłeś kupić tej książki). 

Kto powinien przeczytać tę książkę?

Każdy kto uwielbia historie z medycyną w tle (lub wręcz na pierwszym planie). Kady kto kocha uczyć się czytając, poznawać przeróżne zawody od kuchni. I zwyczajnie – każdy kto chce się pośmiać i miło spędzić czas.

Moja ocena: 5/5  (kocham czarny humor!)

PS2. Pamiętajcie – gdy poniosą Was za bardzo emocje to pamiętajcie – „Hydroksyzyna i loperamid. Czyli uspokój się, nie zesraj się”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *